piątek, 16 października 2015

Takiego turnusu nie miał nikt...


       Takiego turnusu rehabilitacyjnego chyba nie miał nikt. Myślę, że to co mnie spotkało nie jest jakąś normą lecz nieszczęśliwym błędem, spowodowanym czyjąś nieuwagą. Nie chciałabym posądzać organizatora turnusu o brak profesjonalizmu - firma sprawdzona, o dobrej opinii a jednak...ktoś coś zawalił, zaniedbał i nieszczęśliwe zamieszanie trafiło akurat na mnie. Mam pecha, przykro, bo miałam inne oczekiwania co do samego turnusu, pobytu tam, spędzania czasu. Miało być inaczej, wyszło jak wyszło. Pozostało jakieś rozgoryczenie i uprzedzenie co do organizatora turnusu ale mimo wszystkich początkowych nieprzyjemności dwa tygodnie na wyjeździe będę wspominać mile.
Chyba tylko dzięki wspaniałej pogodzie i moim własnym małym wymaganiom.
       Tak cieszyłam się, że w końcu wyjeżdżam na ten turnus. Dla mnie to miały być dwa tygodnie spędzone z dala od domu w nowym miejscu, w miłym towarzystwie, czas spędzany miedzy zabiegami na rozmowie, zabawie, spacerach nad morzem. Mój doświadczony już w tych sprawach mąż ( był już na turnusach) przejrzał moją garderobę zabraną na ten czas, kazał wyjąć parę zbędnych wg niego rzeczy - czyli ciepłych i wygodnych - i włożył mi ciuchy wyjściowe, takie na wieczorek, tańce, wyjście do kawiarni itp. Miałam się bawić. Fajnie, prawda? No cóż, nie przewidzieliśmy jednego - że turnusu nie będzie. Nie przygotowaliśmy się na to psychicznie. Ale do rzeczy...
       Droga do Krynicy Morskiej zajęła nam ponad cztery godziny jazdy samochodem. Gdy zajechaliśmy pod wyznaczony ośrodek wypoczynkowo - rehabilitacyjny, pierwszy wszedł mąż. Wziął moje skierowanie na turnus i poszedł szukać kierownictwa obiektu. Jakież było jego zdziwienie gdy wyszedł za chwilę mówiąc, że takiego turnusu w podanym terminie nie ma - tak powiedziały mu sprzątające obiekt panie - kierownika też nie ma. Ostatni turnus rehabilitacyjny w tym roku właśnie się skończył i to po nim sprzątają, ostatni goście wyjechali w niedzielę i ośrodek jest zamykany - mój turnus miał się zacząć w poniedziałek. Na razie będąc tylko lekko zdziwieni sprawdziliśmy jeszcze raz skierowanie - adres, termin turnusu, miejscowość. Wszystko się zgadzało, nie było żadnej naszej pomyłki, właśnie do tego obiektu na dany termin mnie skierowano. Jeszcze w piątek organizator zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku i życzył udanego pobytu. A tu taka niespodzianka! O co chodzi? Jak to możliwe? Możecie sobie wyobrazić co w tym momencie mogliśmy czuć. Szok, zdziwienie, niedowierzanie i w końcu nasza wściekłość gdy nikt nie odbierał naszych  telefonów w siedzibie firmy organizatora. Co robić, co myśleć? Już w panice myślimy, że ktoś wystawił nas do wiatru a organizator turnusu nagle splajtował. W końcu jest! Oddzwonił, odezwał się i był tak samo zdziwiony jak my! Jak twierdził - ma potwierdzony przez ośrodek termin turnusu, sam nie wie o co chodzi. Powiem tyle, to nie była grzeczna rozmowa z naszej strony. Domagaliśmy się wyjaśnienia zaistniałej sytuacji, nie oczekiwaliśmy usprawiedliwień lecz zapewnienia mi w tym momencie nowego ośrodka z turnusem rehabilitacyjnym. Gdzieś te pieniądze z PFRON poszły, prawda? Na czyje konto? Myślę, że żadna firma organizująca tego typu turnusy nie chce podpaść takiej instytucji jak PFRON i mieć z tego powodu poważne problemy. A w tej sytuacji mogłaby mieć. Ja wracać nie zamierzałam. Przyjechałam kawał drogi do Krynicy i oczekiwałam w tym momencie nowych propozycji. Jednocześnie obawiałam się, że cała ta stresująca sytuacja (okropnie się zdenerwowałam) wpłynie negatywnie na mój stan zdrowia o czym oczywiście poinformowałam organizatora. Co mi zaproponowano w zamian? Przede wszystkim zapewniono mnie, że wszelkie koszty mojego pobytu wraz z opiekunem pokryje organizator, oczywiście plus zabiegi. Przedstawiono mi do wyboru cztery ośrodki, w tym dwa w innych miejscowościach: w Kołobrzegu i Ustroniu Morskim - fajnie, tylko gdzie Krynica Morska a gdzie Kołobrzeg czy Ustronie Morskie? Mam się taki kawał drogi wracać? Koszty paliwa to nie byle co. Odpada. Pozostały dwa ośrodki w Krynicy - jeden gdzie właśnie rozpoczynał się turnus ale pokój na trzecim piętrze bez windy. Odpada, nie dałabym rady wchodzić w te i z powrotem kilka razy dziennie po schodach, do tego wspólna łazienka z kimś obcym. Nie tak się umawialiśmy. Ja miałam na skierowaniu dokładnie napisane jakie mam zapewnione warunki (z zaznaczeniem, że pokój na parterze) i oczekiwałam realizacji tej umowy. Pozostał jeszcze jeden ośrodek, wprawdzie bez turnusu ale może mi się spodoba... Pojechaliśmy.
       Ośrodek położony 150 metrów od plaży, w lesie, cisza i spokój wokoło. Jak również w ośrodku, jak się później okazało. Kierownik obiektu wiedział już o co chodzi, przekazano mu, że ma spełnić wszystkie nasza wymagania i zapewnić zabiegi. Pokazał nam pokój typu studio - owszem, nawet ładny ale niestety bez internetu. Ja naprawdę nie jestem z tych wybrzydzających czy wymagających ale to już była przesada - przyjechałam kawał drogi, turnusu nie ma, w nowym ośrodku widzę, że pustawo, czyli zero jakiejkolwiek rozrywki, tylko las, plaża, cisza, szum morza i drzew a do tego żadnego kontaktu ze światem? Nie jestem jakoś uzależniona od internetu, tv prawie nie oglądam ale tak w ogóle zostać bez niczego? Tylko pokój i morze? Nie mogłam na to pozwolić. Jeżeli już mam tu pozostać to chociaż w najlepszych warunkach.W końcu zrezygnowałam  z tego co mi się należało i wiązało bezpośrednio z pobytem na turnusie, prawda? Wiedziałam już, że nie będzie to żaden turnus lecz raczej indywidualne wczasy ale byłam już skłonna pozostać w tym właśnie ośrodku. Podobało mi się. Bliskość do morza, cisza, spokój też ma swoje plusy. Pokazano mi inny pokój - najlepszy apartament w ośrodku z dostępem do internetu. Zdecydowałam się na pozostanie tam. Opiekunce też pasowało. Na następny dzień dostałyśmy skierowanie na zabiegi - 2 dziennie, wprawdzie w sanatorium oddalonym o 200 m ale takie jakie chciałyśmy ( ja miałam masaże). Dwa zabiegi dziennie to nie jest dużo - są turnusy z pięcioma zabiegami dziennie w tym basen - ale jak już kiedyś pisałam nie zależało mi na ilości zabiegów. Chodząc na zabiegi widziałam jak wygląda pobyt w sanatorium - ten tłum ludzi, gwar, hałas, zabieganie. Z czasem doceniłam to co mam. Ogólnie nie przeszkadza mi cisza, brak ludzi, brak kontaktów z innymi - jestem rodzajem samotnika i śmiało mogłabym spędzić dwa tygodnie sama w ośrodku ale jednak nie po to tu przyjechałam, tak? Szczególnie wieczorem, gdy wcześnie robiło się ciemno i nie było gdzie wyjść (wszędzie daleko, ciemno, środek lasu), nachodziła mnie czasem myśl, że mogłam jednak jechać np. do Ustronia Morskiego i spędzić tam normalny turnus. Wiecie ile osób było w ośrodku? Na mogących przyjąć 120 osób było w najgorętszym okresie czyli weekendzie - 8 osób! Potem już tylko cztery a w przedostatnim dniu tylko my dwie! Trochę dziwnie było... To była naprawdę cisza, spokój, odludzie, wokół szumiący las a w nocy nad nami przecudne pełne gwiazd niebo. Taki był mój wybór i nie żałuję. Przez dwa tygodnie miałam super piękną pogodę, słoneczną, prawie bezwietrzną. Dopiero ostatnie dni przyniosły ochłodzenie ale słonko było zawsze. To dzięki tej wspaniałej pogodzie mogłam spędzić tyle czasu nad morzem, na długich spacerach, podziwiając wspaniałą czystą, szeroką plażę, codziennie inne morze. Szukałam razem z przypadkowymi ludźmi bursztynów i zbierałam muszle. Lubię spacerować sama, usiąść na ciepłym piasku i wpatrywać się w morze. A te zachody słońca...Na stare lata jakaś sentymentalna się zrobiłam czy co? Uważam, że cudnie było nad morzem. Nie nudziłam się.
       Oprócz świetnej pogody służyło mi dobre samopoczucie, energia i siły. Sama byłam zdziwiona jak dobrze się czuję, jak mogę długo spacerować bez zmęczenia, ile we mnie energii. Służyło mi powietrze? Otoczenie? A może ten spokój i cisza... Skłaniam się raczej ku tezie, że jest to zasługa przyjmowanego teraz przez mnie leku - Endoxan dobrze mi służy. Możliwe, że wszystkie te elementy razem wzięte przyczyniły się do mojego zdrowia, humoru i ogólnego dobrego samopoczucia. Dopiero dwa ostanie dni przypomniały mi, że mam miastenię i czas wracać do domu.        Jedyne co mi dokuczało to przymus częstego oddawania moczu. Było to wielkie utrudnienie gdyż uniemożliwiało "wypuszczanie się " na dłuższy spacer czy oddalanie się od ośrodka. Często trzeba było szukać ratunku w krzakach. Przykry, dokuczliwy problem z którym od dłuższego już czasu nie mogę sobie poradzić. Jak na razie przepisywane tabletki nie pomagają.
       Karmiono nas bardzo dobrze. Do tego codziennie jogurty, serki lub pieczone na miejscu pyszne ciasto. Byłyśmy otoczone opieką kierownika obiektu, który dbał o nasz dobry wypoczynek. Dużym plusem okazał się tak wielki apartament - moja opiekunka cierpi na zespół niespokojnych nóg - miała gdzie chodzić gdy dopadała ją ta bardzo przykra dolegliwość (w małym pomieszczeniu męczyła by się). Sama Krynica Morska ze swoim pagórkowatym położeniem była dla nas często wyzwaniem - męczące było częste podchodzenie pod górę i w dół. Ogólnie jak zwykle o tej porze, jak w większości miejscowości nadmorskich, Krynica świeciła pustką - ożywała tylko w weekendy. Sklepów mało a ceny w nich... Ale mają prześliczną plażę, latarnię morską, ładne molo nad zatoką, dwa całoroczne sanatoria i bardzo dużo ośrodków wypoczynkowych. No i przepyszną szarlotkę na ciepło z bitą śmietaną oraz czekoladowe lody - pycha.
       Podsumowując  - jestem zadowolona z wypoczynku. Mam jednak poczucie, że coś mnie ominęło. Mam pecha - widać nie pisane mi poznanie życia turnusowgeo - nie udało się w Kamieniu Pomorskim, nie udało w Krynicy Morskiej. Może za rok będzie lepiej? Wybieram się z NFZ. Spędziłam darmowe, dwa tygodnie według własnego widzimisię w prawie komfortowych warunkach, jak na moje wymagania oczywiście. Wypoczęłam, odpoczęłam od codzienności, zrelaksowałam się, nawdychałam jodu. Było dobrze.
Co do zabiegów: miałam masaże, tak jak chciałam. Jedyne co mogę mieć, co nie powoduje nasilenia objawów miastenii.- ale czy pomaga? To już inna kwestia...

Uff, wyszedł mi długi post ale też było o czym pisać. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.




Trądzik posterydowy

        Budząc się rano czułam, że z moją twarzą jest coś nie tak. Jakby coś rozpierało ją od środka. Naciągnięta skóra, swędząca i piecząca...