wtorek, 27 maja 2014

Skutki uboczne chemioterapii.

Jestem w ciąży. To była pierwsza myśl, która przemknęła mi przez głowę i przeraziła mnie. Codziennie było mi niedobrze, miałam nudności, okropne wzdęcia, przytyłam, chciało mi się wymiotować. Wprawdzie na ulotce wymieniano tego rodzaju możliwe działania niepożądane przyjmowania chemii doustnej (CellCept) ale jednak, żeby aż tak... Jeszcze byłam w miarę spokojna ale gdy po dwóch miesiącach od rozpoczęcia leczenia tym lekiem poczułam nabrzmiałe piersi - przestraszyłam się na dobre. Spanikowałam, to przecież niemożliwe! Zabezpieczam się - w tym czasie konieczna jest antykoncepcja. Ja nie mogę być w ciąży. Ale może jednak...Biegusiem, cała w nerwach (mężowi nic nie mówiłam) poleciałam do wyroczni czyli mojego ginekologa. I cóż za ulga- nie jestem w ciąży! Nie dziwcie się, że tak się przeraziłam - ja powinnam być babcią a nie mamą) . Ginekolog za to stwierdził, że mam torbiele na jajnikach, zapalenie pęcherza moczowego, przepuklinę i coś w jamie brzusznej (do zbadania). Jak stwierdził, jest to efekt uboczny przyjmowanych leków. Przepisał mi leki, wziął kasę i do następnej wizyty.
Tak silne niepożądane skutki uboczne miałam jeszcze przez miesiąc.W trakcie chemioterapii doszło jeszcze -wypadanie włosów,opryszczka jamy ustnej i warg, niestrawność, drżenie mięśni, stan podgorączkowy i kaszel.Wszystkie te działania niepożądane były bardzo dokuczliwe i nieprzyjemne, ale najgorzej było z tymi ciągłymi mdłościami, wzdęciem,ogólną ociężałością  a przez to z trudnością wchodzenia po schodach -wciąż czułam się taka pełna a jeść mi się w ogóle nie chciało. Dlatego też byłam zdziwiona, że przytyłam. No i te nabrzmiałe piersi - na prawdę wiele oznak wskazywało na pierwsze objawy ciąży... Przez trzy miesiące miałam bardzo nasilone wszelkie skutki uboczne przyjmowanego leku. Potem zaczęły wychodzić mi włosy, może nie aż tak jak po przyjmowanej chemioterapii dożylnej ale jednak. Zresztą włosy nadal mi wychodzą, mimo, że leku tego nie biorę od kwietnia. Noce były bardzo nieprzyjemne - skurcze mięśniowe, drżenie mięśni wtedy najbardziej odczuwalne, w dzień zaburzenia nastroju, takie ciągłe podminowanie. Badania kontrolne morfologi krwi były przez cały czas w porządku - może trochę zmieniona liczba komórek krwi i pojawiający się cukier w moczu ale reszta ok.
Trzy miesiące czułam się okropnie ale to i tak nic przy przyjmowanym wcześniej Encortonie - wtedy to dopiero były przeżycia, stan którego nikomu nie życzę. Dlatego też odrzucono sterydoterapię a włączono chemię doustną. Najpierw jej się bałam, potem przyzwyczaiłam. Myślę, że jest to dobry, bezpieczny i jak mówią lekarze nowoczesny lek w leczeniu miastenii. Ogólnie chemię brałam pół roku, z powodu dobrych wyników miałam ją brać jeszcze dosyć długo. Niestety terapia została przerwana - NFZ wycofał się z refundacji tego leku (CellCept). Teraz znowu mogę się bać tylko z innego powodu - dalsze problemy z leczeniem miastenii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Turnus rehabilitacyjny

           Na miastenię sanatorium nie ma. Ani z ZUS ani z NFZ. Chociaż raz udało mi się jechać do sanatorium z NFZ właśnie na miastenię. Ni...