Do tego doszło zmęczenie po prostu tym wczorajszym napiętym harmonogramem dnia, pośpiechem, tym, że był to dzień inny od moich powszednich, szarych, nudnych, powolnych dni spędzanych w domu. Dzisiaj widzę jak jestem jeszcze słaba, mam przykład jak mogłabym się czuć,gdybym takich dni miała więcej, gdybym spędzała je w sposób intensywniejszy, pełniejszy, bardziej aktywniej, w ruchu - tak jakbym chciała je spędzać - i niestety, nie mogę. Wczoraj pełna sił - chciałam ten dzień wykorzystać jak najbardziej , do końca - dzisiaj wrak człowieka. To nie jest pocieszające. Bo to znaczy, że jeszcze dużo brakuje do powrotu do jakiegokolwiek "zdrowia" i sił.
Prawda, jestem dzisiaj zmęczona ale wczoraj był to dobry dzień - dobrze się czułam, pogoda piękna, dzień spędzony w dodatku mile, z rodziną w moim rodzinnym mieście, odwiedziłam również groby, najadłam się pyszności ( w końcu byłam gościem), dzień pełen wrażeń, nowych wiadomości i jak zwykle przy okazji wizyty w Poradni również spotkań z innymi chorymi na miastenię - co zawsze sprawia mi dużą radość i budzi wiele emocji.
Tylko czemu jestem wciąż na tyle głupia, że gdy mam dobry, silny dzień, w którym wydaje mi się, że mogę wszystko, że już teraz takich dni będzie więcej, że może w końcu się troszkę polepszyło - nagle muszę (tak jak dzisiaj) spaść twardo na ziemię? Niby to wszystko wiem, znam to a jednak zawsze jest to dla mnie jakimś zaskoczeniem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz