Jutro jadę do Poradni . W końcu!!!
Ponieważ tym razem nie może zawieźć mnie mąż , moja podróż zrobiła się jakaś skomplikowana - dzisiaj jadę do mamy, pogadamy, prześpię się u niej a jutro z rana, z mamą jedziemy pociągiem do Poradni . Z powrotem to samo. Czemu o tym piszę - bo rodzina boi się mnie samą wysłać pociągiem! Przecież sama mam tylko jechać godzinę, zresztą w pociągu będzie masa ludzi! Dlatego, że się boją o mnie, muszę jechać do Poradni z mamą. No jak dziecko. Nie jest to fajne uczucie dla osoby bardzo dorosłej, jechać z opieką. Czuję się wtedy taka niesamodzielna. Ale jestem rozsądna, zdaję sobie sprawę ze swojego stanu zdrowia i że wszystko może się zdarzyć. Mimo tego dosyć dołującego uczucia bycia pod kontrolą, wiem, że będę się czuła bezpieczniej, pewniej, będę silniejsza. A rodzina będzie spokojniejsza - pewnie i tak będą wciąż wisieć na telefonie z pytaniem "i jak tam?". Od czasu zachorowania, tak na prawdę to ja sama nigdzie nie jeżdżę, nie chodzę sama załatwiać spraw urzędowych, nie chodzę sama na długaśne spacery, które uwielbiam(ale na krótsze tak). No, czasem się zdarza, że puszczą mnie samą ale to w wypadku gdy widzą, że bardzo dobrze się czuję. Sama to ja chodzę do pobliskiego sklepu, czasem do centrum miasta. I zawsze mam przy sobie telefon , informację na co choruję, listę leków, które mogę przyjmować. Lepiej dmuchać na zimne.
Może to i lepiej, że nie jadę sama, coś ostatnio słaba jestem, nie czuję się dobrze. A i to, że chudnę nie wiadomo czemu od jakiegoś czasu (a uwierzcie mi, nie oszczędzam się, nie odchudzam - lubię jeść), np. od wczoraj prawie kilogram - jakoś nie jest zbyt pocieszające.
Mam dużo do powiedzenia lekarzowi, żeby nie zapomnieć spisałam całą kartkę o czym mam powiedzieć, o co się zapytać a co wykrzyczeć - nie podoba mi moje leczenie ani moja choroba. Bardzo jestem ciekawa co powie, gdy dowie się , że nie przyjmuję już chemii - czy przepisze coś w zamian? Jakie zaproponuje mi teraz leczenie, jakie badania zleci, co powie na mój obecny (nieciekawy) stan zdrowia itp...Oj, dużo tego.
Boże , co się z człowiekiem porobiło przez chorobę - no dobrze, rozumiem, że nie mogę na razie pracować, jestem na rencie chorobowej, że miastenia ograniczyła mnie w różny sposób - ale kurczę, dołujące jest , że sama tak dużo nie wychodzę jak kiedyś, że nie mogę robić długich samodzielnych spacerów (w ogóle lubię chodzić sama, nie przeszkadza mi bycie w samotności, zresztą czasem człowiek musi być sam), ale też uwielbiam góry, wypady w Polskę itp...Wszystko to jakoś mnie teraz omija, życie przechodzi gdzieś obok...
wtorek, 29 kwietnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Turnus rehabilitacyjny
Na miastenię sanatorium nie ma. Ani z ZUS ani z NFZ. Chociaż raz udało mi się jechać do sanatorium z NFZ właśnie na miastenię. Ni...
-
Niedawno wróciłam ze szpitala. Jestem okropnie zmęczona i osłabiona. Całe dnie spędzam w łóżku i ...czekam na poprawę. Wiem, że to ...
-
Przetrzymano mnie krótko w szpitalu. Lekarz dyżurny, nie wiedząc jakie może mi przepisać leki na ostre zapalenie pęcherza moczowego (...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz