Wypoczynek, relaks, hobby.



"Człowiek musi czasem chorować.Chociażby po to, żeby poczytać"- Sakutaro Hagiwara.



Tak jak w tytule- rzecz o wypoczynku,relaksie i hobby. Na ile choroba nas ograniczyła a ile w nas wyzwoliła nowego.



Nigdy się nie nudzę. A wy? Kocham czytać. Uwielbiam długie spacery nad morzem i wędrówki po górach. Przepadam za wypadami w Polskę - jest piękna. Lubię zwiedzać zamki, pałace i dwory. Omijam duże ośrodki i główne szlaki. W Polsce jest jeszcze tyle do zobaczenia! Interesuje mnie historia XVI-XIX w. Jestem ciekawa jak kiedyś żyli ludzie. Zbieram rodzinne pamiątki, spisuję wspomnienia dziadków. Podoba mi się Anglia, Szkocja i Irlandia. Lubię słuchać muzyki a jej rodzaj zależy od nastroju, chwili, mojej dojrzałości.
Choroba wiele zmieniła - nie mogę dużo czytać, nie jeżdżę już po kraju (ale to ze względów finansowych) ale to nie znaczy, że zmieniły się moje upodobania. Nadal to wszystko kocham.Wiele miejsc nie zdążyłam zobaczyć ale jeszcze wszystko przede mną.








                                                    










                                                  




04.11.2015
Coś dla mnie...                                     



stylowi.pl





16.10.2015
Krynica Morska - wypoczynek nad morzem.

W Krynicy Morskiej byłam pierwszy raz. Miejscowość tą wybrałam na turnus rehabilitacyjny. Turnus się nie udał za to pogodę miałam przepiękną. Mimo, że to październik, przez cały mój dwutygniodniowy pobyt miałam słoneczną, ciepłą pogodę stworzoną wprost na długie spacery nad morzem. Co tu dużo gadać - cudnie było. Siedząc na piasku mogłam godzinami wpatrywać się w morze, Spacery nad morzem - najlepiej samotne - wtedy najlepiej widzi się wszystko, słyszy szum, obserwuje. Szukanie muszelek, bursztynów, obserwowanie meduz, dyskusja z innymi przygodnymi spacerowiczami - naprawdę nic więcej nie potrzeba mi było. A morze codziennie inne było...
To dzięki tej wspaniałej pogodzie, pieknej, szerokiej plaży, zapamiętam ten pobyt nad morzem jako bardzo udany.











25.06.2015
A w ogrodzie...











11.06.2015
Ostatnio w bibliotece szukam właśnie takich książek. Zaczytuję się w nich. Interesujące to zbyt mało powiedziane. Ponieważ interesuje mnie obyczajowość polska, nie tylko XIX wieku, pojawienie się tych nowych pozycji jest dla mnie ucztą dla duszy.


                                  








03.05.2015
Nasze pierwsze w tym roku ognisko - nasz grill.









01.05.2015
Pierwszego maja pogoda nas nie rozpieszczała, niby świeciło słońce ale wiał zimny wiatr. Mimo to wybraliśmy się z mężem na spacer. Ubraliśmy się odpowiednio łącznie z wygodnymi butami. Planowaliśmy pochodzić tylko po "naszym" osiedlu ale zrobiło się tak przyjemnie - wiatr ucichł- że szkoda byłoby wracać do domu. Nasze osiedle kończy się piękną trasą do lasu, wokół łąki, stare wały kolejowe, pola uprawne. Jest to miejsce dla rowerzystów, dla rodzin z dziećmi, jest gdzie usiąść i odpocząć. Lubię spacerować tą trasą - oczywiście wtedy, kiedy się dobrze czuję i nigdy sama. Narobi się przy tym kilometrów nie powiem... Ale warto. Rozpościera się stąd wspaniały widok na panoramę miasta. Tu, rozglądając się na wszystkie strony widzę jak piękny jest nasz kraj i miejsce w którym mam swój dom. Wtedy myślę, że tu jest "moja mała Anglia".










10.04.2015
Wiosna w ogrodzie













09.01.2015
Cudne...










04.01.2014


Co można robić w brzydki , zimny dzień w domu gdy nie ma dostępu do internetu a w telewizji same stare seriale?
Czytać!
Ostatnio dość długo nie czytałam; a to źle się czułam ,a to przygotowania związane ze świętami i tak zeszło. Wypożyczone niedawno książki też jakieś były nie do czytania dla mnie - nie zawsze trafi się na takie, które podpasują. Ale za to wczoraj poczytałam sobie! Przeczytałam tylko jedna książkę, zajęło mi to 8 godzin(!) ale przeczytałam całą - 533 stron! Ci co kochają czytać, znają to uczucie, wiedzą, że są książki , które wciągają i nie pozwalają zasnąć bez przeczytania zakończenia. Co mnie tak wciągnęło, że nie mogłam przerwać czytania tylko brnąć do końca mimo zmęczenia - a musiałam skończyć - "Wołanie z oddali" - Ake Edwardson, powieść kryminalna z tzw. czarnej serii. Pełen napięcia thriller. Świetnie się czyta. Skończyłam po drugiej w nocy. Nigdy nie żałowałam zarwanych nocy przez czytanie, mimo, że rano trzeba było iść do pracy. Teraz mam ten luksus, że mogę czytać ile chcę żebym tylko mogła, chciała, miała do tego nastrój, humor. To, że teraz mogłam za jednym razem przeczytać całą książkę udowodniło mi, że brane leki pomagają, jestem troszkę zdrowsza, powieki nie opadają tak szybko jak kiedyś, co uniemożliwiało mi takie czytanie.
Co jakiś czas lubię wejść w taki niebezpieczny świat czy "pobać się" czyli przeczytać jakiś horror - najlepiej S. Kinga ale raczej coś z tych jego starszych horrorów, lub H.Cobena.






29.12.2014
Dzisiejszy spacer - na dworze było przepięknie.








24.12.2014
Świątecznie

 

By szczęście pukało do waszych drzwi przez okrągły rok.
By zdrówko z humorem dopisywało każdego dnia tego roku.
By więcej było krótkich i szczęśliwych chwil...




















22.12.2014
Zimowo

 




12.12.2014
Jesiennie

    





25.11.2014
Dużo czytam. Czytam, bo kocham to, czytam bo mam teraz dużo czasu, czytam, gdy nie mogę spać. Oczywiście czytanie mnie męczy, opada powieka, opada głowa ale nie potrafię z tego zrezygnować. Niestety oprócz tego pamięć już nie taka, myślenie logiczne też jakieś zachwiane, koncentracja, uwaga i skupienie nie to samo co kiedyś. Miastenia poczyniła już jakieś szkody na tym tle, zauważam to, boleję nad tym. Z tego też powodu zmieniły się moje upodobania, mój obecny wybór książek, moje upodobania. Już nie sięgam po książki ambitne, które trzeba było przeczytać. Nie sięgam po książki historyczne, autobiografie, pamiętniki. Jeszcze niedawno pochłaniam tego typu literaturę szczególnie wspomnienia, dzienniki opisujące życie codzienne sprzed wojny, wieków, historię Polski, tradycje i obyczaje.Teraz głowa nie ta, trzeba było przerzucić się na literaturę obyczajową, na kobiece czytadła. To znaczy, przedtem też czytałam  - zawsze brałam parę parę książek z tej półki "ambitne" i dla relaksu parę lekkich powieści obyczajowych. Ale była to przede wszystkim literatura angielską i polska XIX w Teraz, od dłuższego już czasu, zauważam bumm na literaturę kobiecą ale pisaną przez młode (i nie tylko) polki. Nagle (przynajmniej u nas w bibliotece) pojawiło się masę tego typu literatury kobiecej - które łatwo, przyjemnie się czyta, które mówią o nas, współczesnych kobietach, naszych problemach, życiu, miłości, rozterkach. Napisane w sposób lekki, z humorem, czyta się szybko i przyjemnie. Wybór jest duży, nie wszystko mi się podoba, nie jest w moim guście, ale te kilka książek, które tu pokazuję jakoś zapadły mi w pamięć. Nie jest to żadna reklama, po prostu podobają mi się - wg. mnie byłby świetne do czytania w szpitalu - tak dla relaksu, dla odsunięcia złych myśli, dla odpoczynku. Niestety już je przeczytałam. Umieściłam je tu bo może kiedyś do nich wrócę, tak ku własnej pamięci.

                       
           





10.11.2014







20.10.2014
Przy czym się odprężam? Relaksuję, zapominam o problemach, chorobie? Oczywiście, przy książkach ale nie tylko. Otóż słucham bardzo dużo muzyki, praktycznie towarzyszy mi przez cały dzień - od rana do późnego wieczora. Przy tym jest dobrana do mojego wewnętrznego nastroju, humoru, stanu emocjonalnego w jakim obecnie jestem. Ukazuje mnie, uzewnętrznia mój nastrój, pokazuje osobowość, charakter. Tak dużo możemy dowiedzieć się o drugim człowieku słuchając tylko tego czego słucha - tego dla siebie a nie dla otoczenia, bo to jest modne lub obciachowe. No, może nie prawdy o człowieku ale o jego sferze duchowej, kulturze, wychowaniu można by już coś powiedzieć. Chociaż tu też pozory mylą - ja już nie raz źle oceniłam człowieka...
Ale nie o muzyce chciałam teraz pisać. Otóż, lubię od czasu do czasu zrobić sobie wieczorny maraton serialowy. Przeważnie w sobotę lub niedzielę, gdy za oknem brzydko i wyjść się nigdzie nie chce. Od razu powiem, że telewizor może dla mnie nie istnieć, nie oglądam - chyba wyjątkowo, gdy jest naprawdę ciekawy film, program publicystyczny lub popularno -naukowy. Nie dlatego, że jestem jakaś snobka czy uważam się za jakąś mądrą, wykształconą, inteligentną. Nie, po prostu nie przepadam za TV. Do życia wystarczy mi książka, internet i dobra prasówka. Ale czasem mam ochotę obejrzeć sobie komediowy telewizyjny serial brytyjski - przy którym pośmieję się, wyluzuję, podniosę własne ego, a przede wszystkim zapomnę o bożym świecie. Mam kilka specjalnych, ulubionych seriali do których lubię wracać mimo, że oglądałam już parę razy, dobrze je znam, mam do nich sentyment. Są to:
- "Co ludzie powiedzą?";
- "Ojciec Ted";
- "Pan wzywał, milordzie?"
- skecze Monty Pythona.
Wiem, że dużo osób irytuje angielskie poczucie humoru - ja uwielbiam i te absurdalne sytuacje i te wyraziste postaci może przerysowane ale tak sympatyczne. "Co ludzie powiedzą?" wprost uwielbiam, kocham ten serial - lubię raz na parę miesięcy usiąść wygodnie w fotelu przed komputerem, z czymś dobrym na przekąskę, zamknąć drzwi i odcinek za odcinkiem oglądać - na jeden wieczór tak 5 odcinków wystarczy. Nie ma mnie wtedy dla nikogo w domu. Za to ja spędzam czas tak jak lubię, śmieję się sama do siebie, dobrze mi. To jest mój czas, mój relaks...

        







12.10.2014

                                         









05.10.2014 
Jesień też jest piękna!




 



zdjęcia:stylowi.pl







23.09.2014
Zapisałam się do drugiej biblioteki, takiej malutkiej, na naszym osiedlu. Nie wróciłam jeszcze do takich sił fizycznych bym mogła sama iść do miasta do biblioteki (zbyt daleko) i jeszcze dźwigać te wszystkie książki. A nie będę sobie żałować. Mogę czytać (nie opada mi tak powieka jak kiedyś, co często uniemożliwiało w ogóle czytanie), mam dużo czasu a nic do roboty - stan zdrowia , silne leki, moje własne złe emocje nie pozwalają na większy wysiłek. Za to książka jak najbardziej wskazana - wycisza, uspokaja, relaksuje, odpręża. Przenosi w inny świat, odrywa od problemów, choroby, depresji i czarnych myśli. Jest dla mnie lekarstwem i terapią.





17.09.2014


Lubicie spacerować nad morzem? Ja uwielbiam. Mogłabym kilometrami iść wzdłuż brzegu, słuchać szumu fal, krzyku mew, szukać muszelek czy bursztynów. Czuć piasek pod bosymi stopami, moczyć nogi w morzu. Do tego spokój, cisza, druga osoba obok ciebie...
Nad morzem lubię być zanim rozpocznie się sezon i po sezonie, kiedy rzeczywiście można tu odpocząć, zrelaksować się, odprężyć, nabrać sił, oddychać pełną piersią. To psychoterapia dla duszy, kuracja dla cery, jakaś forma aktywności fizycznej. Dawno minęły czasy, gdy leżało się godzinami plackiem na plaży i nie przeszkadzał skwar, tłok, hałas. Ale ja dorosłam, zmądrzałam, przestało mnie to bawić(zresztą od zawsze lubiłam jeździć na obozy, kolonie, zwiedzać i poznawać kraj niż marnować czas na plaży). Potem podrosły dzieci i nie chciały już jeździć nad morze z rodzicami a z czasem przyszła choroba, która nie pozwala na wystawianie się na gorące słońce i opalanie. Ale pozwala na spacery, nawet wskazana jest ta forma rehabilitacji - taka i dla duszy i dla ciała. W tym roku tego typu aktywności miałam stosunkowo mało, szczególnie latem, które swoja piękną pogodą aż zapraszało na długi wypoczynek nad morzem czy wypad w góry.
Niestety lato okazało się dla mnie i mojej choroby niepomyślne. Zaostrzenie objawów, złe leczenie doprowadziły do pogorszenia stanu zdrowia a tym samym przełożyły się na moje spędzanie wolnego czasu - czyli dom, ogród, łóżko, szpital. Ale nadszedł cudowny  w tym roku wrzesień , ciepłe, słoneczne dni, których szkoda było nie wykorzystać, który sprzyjał na spacery nie tylko nad morzem.
Cudownie było! Pogoda piękna, bezwietrzna, morze spokojne, przezroczyste i ciepłe. Plaża czysta, masa młodych ludzi z dziećmi ale też dużo niepełnosprawnych i ludzi w podeszłym wieku - zaczęły się zielone szkoły, turnusy rehabilitacyjne. Niektórzy opalali się, chwytali ostatnie dni lata, inni spacerowali a jeszcze inni po prostu przysiedli na piasku, kamieniu czy ławce i po prostu patrzyli się na morze, błękit nieba, wdychali morskie powietrze. Dla każdego coś miłego. Piękne morze, cudowni, relaksująco spędzony czas. A jak morze to musowo gofry z bitą śmietaną i zakręcone lody! Czysta przyjemność!





29.08.2010
Z mojego ogrodu...








                                      







23.08.2014
Marzyły mi się góry a wyszedł długi pobyt w szpitalu. Od dłuższego czasu źle się czułam, choroba zaczęła robić postępy, znacznie nasiliły się wszystkie objawy miastenii ale mimo wszystko nie sądziłam, że trafię do szpitala z przełomem miastenicznym. W szpitalu spędziłam prawie cały sierpień. Dopiero wyszłam i jestem bez sił, wykończona fizycznie i psychicznie. Trochę potrwa nim wrócę "do siebie".



03.08.2014
Od dłuższego czasu marzyły mi się góry - taki krótki kilkudniowy wypad. Nie tylko mi - mąż też pragnął gdzieś wyskoczyć, brakowało nam tego. Co roku gdzieś jechaliśmy, co roku planowałam trasę (zawsze w inne miejsce) - była to taka odskocznia od dnia codziennego, od pracy, problemów, dal serca i duszy. Nie szkoda nam było pieniędzy na te wypady (choć z reguły krótkie to zawsze ciągnęły sporo kasy, szczególnie dojazd i nocleg), nie szkoda było jechać kilkanaście godzin w jedną stronę by pobyć tam dwa, trzy dni. Jednak dobre czasy się skończyły. Przyszły choroby, małe renty został tylko dom, ogród i spacery. Piszę "tylko" ale wiem, że dla nie których to byłoby "aż". Kocham swój dom i ogród ale jednak zaczęło mi czegoś brakować, za czymś zaczęłam tęsknić, zaczęło mnie nosić. Zaczęłam odkładać pieniądze na wspólny wyjazd i przeglądać mapę - gdzie by tym razem pojechać. To znaczy wiedziałam od razu - w góry ! Ale które? Sudety, Tatry, Pieniny a może Bieszczady? A może wybrać Mizerną niedaleko Czorsztynu i powspominać dawne, dobre czasy, przepiękne krajobrazy, może jeszcze raz odwiedzić Szczawnicę i wąwóz Homole? Trudny problem... Jednak z uwagi na zbyt małe finanse (sam dojazd w zbyt dalekie rejony podniósłby znacznie koszt tak krótkiej wycieczki), wybraliśmy Góry Stołowe. Po prostu bliżej.
Tylko martwię się czy dam radę - jechać tak daleko, tyle godzin w samochodzie, tyle chodzić, wspinać się trochę itp. a ostatnio nie czuję się najlepiej...

                               


zdjęcie: poznajpolske.onet.pl



25.07.2014
Dwa przeciwstawne miejsca na mapie Polski: góry i morze.
Jedne piękniejsze od drugich - które wybrać? Z racji tego, że mieszkam blisko morza - byłam nad nim nie raz, na wydmach nie pamiętam ile razy - praktycznie co roku od małego - niezapomniane miejsce, niezapomniane wrażenia. Tylko te okropne komary towarzyszące przez całą drogę na wydmy... Może dlatego, że mieszkam tak blisko morza uwielbiam góry. Nie wyczynowo, po prostu z racji przepięknych widoków zapierających dech w piersiach, tras i szlaków, długich wędrówek, powietrza. Mogę tam być co roku, nigdy sie nie znudzą. Kto raz się w nich zakochał będzie je kochał do śmierci...










24.07.2014

Taki był dzisiaj cudowny, piękny, ciepły wieczór. Wyszliśmy z mężem posiedzieć przed domem by nacieszyć oczy tym letnim pięknem, by złapać te chwile radości, odpoczynku, relaksu. By cieszyć się życiem.







16.07.2014
Chodzicie do biblioteki? Ja mogłabym tam siedzieć godzinami. Przeglądać nowości, wybierać, przebierać, zastanawiać się co wziąć, na co mam aktualnie ochotę - coś ambitnego czy po prostu czytadła? Może coś z historii, może wspomnienia, może coś mądrego? Delektuję się tym, to mój świat, to okno na świat, chleb mój codzienny.
Niestety, choroba zrobiła swoje i teraz do biblioteki chodzę rzadziej, spędzam tam mniej czasu, biorę mniej książek, dłużej je czytam. Ostatnio nie byłam trzy miesiące, w końcu wczoraj poszłam i to z książkami, których jeszcze nie przeczytałam! Coś niespotykanego u mnie, osobiście mnie bolącego. Tym bardziej jak patrzę na mój obecny wybór książek. Kiedyś brałam książki ambitne, takie , które trzeba było przeczytać. Później jedną ambitną i parę lekkich obyczajówek. Ogólnie za jednym razem do 10 książek.Teraz też kilka ale już prawie tylko powieści historyczno -obyczajowe, wspomnienia, powieści o życiu. Lekkie i przyjemne, zabawne ale też dające do myślenia. Zauważyliście jak dużo pojawiło się obyczajowych powieści pisanych przez nasze polskie młode pokolenie? Przez kobiety? Cieszy mnie to bardzo. Czytam je, podobają mi się, chcę poznać, poczuć o czym piszą. Wczoraj wzięłam 6 książek w tym dwie ze wspomnieniami z Podlasia, Kresów - lubię to, interesuje mnie los, obyczaje, życie ludzi sprzed wojny. Jak długo będę je czytać, czy uda się w ogóle coś przeczytać? Bardzo szybko męczy mnie czytanie, szybko opada powieka, opada głowa ale może powolutku dam radę. Córka kupiła mi specjalną podstawkę pod książki, może tak będzie lepiej...




Wakacje

                         Zdjęcie: <3<3

/Aga
www.facebook.com/marzeniasadospelnienia?fref=ts





03.07.2014
Grzyby- Lubicie chodzić do lasu na grzyby, na jagody? Jeszcze jak były małe dzieci, to co roku wybieraliśmy się razem na jagody - one, żeby poszaleć i pokrzyczeć oraz napchać sobie buzie świeżymi jagodami, my chyba po to , żeby je pilnować. Teraz już tylko mąż wyprawia się do lasu. Ja zrezygnowałam, bo po pierwsze on za szybko chodzi, ja szybko tracę orientację w lesie, nie nadążam, do tego kleszcze. A obecnie to już tylko mąż jedzie na kilka godzin - kilometry ma w nogach. Ale zawsze coś nazbiera. Tym razem wybrał się na kurki bo mu marudziłam, żebym zjadła. Kurki to moje ulubione grzyby. Niestety, w naszych lasach jeszcze kurek nie ma. Trzeba bardzo się nalatać by cokolwiek znaleźć. Niedużo przywiózł ale już mi się oczy do nich śmieją. Teraz tylko wyczyścić, obgotować i będzie albo jajecznica z cebulką i kurkami albo coś innego. Pycha...







02.07.2014
Gdańsk - 5.50 rano. Cicho, pusto, dziwnie. Pierwszy raz w życiu byłam o tak wczesnej porze na Śródmieściu, gdy nie było przewalających się tłumów, można było spokojnie pospacerować, przyjrzeć się dokładnie kamienicom, obejrzeć wystawy czasowe wystawione na zewnątrz (tym razem życie dawnych gdańszczan). Lubimy z mężem chodzić tak powoli, wszystkiemu się przyjrzeć, powspominać stare nasze wyjazdy, zastanowić się nad przemijaniem czasu i zmianami jakie zachodzą - nie zawsze na korzyść. Zapamiętać. By za jakiś czas, gdy znów odwiedzimy Gdańsk-zobaczyć co się zmieniło.
Tak wcześnie rano byliśmy dlatego, że odwoziliśmy córkę na lotnisko. Na lotnisku jak zawsze dziwią mnie tłumy wyjeżdżających - o której godzinie by nie byliśmy-czy wcześnie rano, czy w południe czy o 1 w nocy - zawsze ruch, tłumy, kolejki. I tak dzień w dzień pełne lotnisko. Ty razem również była masa ludzi, byliśmy naprawdę zdziwieni ich ilością o tak wczesnej porze. I dopiero tu, na lotnisku człowiek z małego miasta, zdaje sobie sprawę co go omija, jak obok leci życie, jak żyją ludzie, jak toczy się życie. Nagle czegoś żal, czegoś brak, może coś nas ominęło?
Te refleksje szybko mijają - wystarczy tylko jechać przez Gdańsk przed 7 rano- gdy zaczynają ludzie wyjeżdżać do pracy, zaczynają się tworzyć korki, wszędzie widać ruch i pośpiech. Wtedy chce nam się szybko wracać do naszej ciszy, do tej zapyziałej mieściny, do domu.






























14.06.2014
Rok temu, tego dnia wylatywałam do Anglii.
W Anglii byłam nieraz, na dłużej i krócej. Mogłabym tam mieszkać. Dobrze się tam czuję, odpowiada mi ich podejście do życia, mentalność, kultura, styl bycia, moda, angielski humor. Podoba mi się kraj, urzekają mnie angielskie wioski i stare miasteczka, zachwycają zabytki. Ale też podobają mi się klimatyczne stare puby.
W Anglii od samego początku poczułam się "wolna", jak u siebie - może dlatego, że jestem z małego miasta, gdzie cudze zainteresowanie, małomiasteczkowość, brak tolerancji, hipokryzja, zamknięcie się na świat, zwracanie uwagi na ubiór, zachowanie często mi przeszkadzał. Dla mnie był to inny świat, wiele mnie dziwiło, wiele zachwycało. Do Anglii latam od lat, byłam też samochodem co pozwalało na lepsze, szersze poznanie kraju, dotarcie do odległych terenów jednocześnie śledząc na bieżąco krajobraz, robić postoje w zabytkowych wioskach, wyjść w teren, poznać kraj.
O Anglii mogłabym długo mówić. Żałuję tylko, że nie dotarłam do Szkocji i Irlandii, ale kto wie co jeszcze może w życiu się zdarzyć?






12.06.2014
Maj i czerwiec to chyba najpiękniejsze miesiące w ogrodzie.

       


                                             
02.06.2014
Weekend spędziłam w Licheniu. Ja wiem, że lepiej by brzmiało - w Paryżu czy Wiedniu - ale ja byłam w Licheniu. Wyciągnął mnie mąż, namówił na wyjazd. Mąż miał potrzebę jechać, pomodlić się i odpocząć, ja chciałam wyjechać , może niekoniecznie do Lichenia (byłam tam wiele razy), ale kocham wyjazdy w Polskę. Lubię spakować parę rzeczy w torbę by za chwilę być gotowa do drogi. Ciekawi mnie sama droga - mam to szczęście, że "mam kierowcę" i mogę swobodnie rozglądać się na boki, obserwować, podglądać, porównywać - jak kraj się zmienia z roku na rok (bo pamięć ulotna jest a czasem warto zapamiętać pewne miejsca - choćby te stare drewniane domy jeszcze zamieszkane ze studnia na podwórku). Przemierzać województwa - patrzeć jak mieszkają ludzie (a regiony bardzo się od siebie różnią), jaka jest bieda w niektórych wsiach, koloniach czy miasteczkach, jak obskurne, zaniedbane są stare zabytkowe kamienice w centrum miasta a obok nich widzę, nowoczesną, super wypasioną Galerię. Lubię obserwować ludzi, jak są różni, jak się ubierają "u mnie" a jak w innym regionie, jak żyją. No i krajobraz - wciąż zmienny i tak piękny. Bo Polska piękna jest. A na miejscu ciekawi mnie jak zmienia się  np. Licheń, z roku na rok coś nowego. Ja wiem, że Licheń jest kontrowersyjny, wielu ludziom nie odpowiada, nie pasuje. No cóż, o gustach się nie rozmawia. Dla mojej rodziny, Licheń był przez wiele lat "bazą noclegową", odpoczynkiem przed dalszą drogą na południe kraju. Był wypoczynkiem, relaksem ale też domem modlitwy. Wiele rzeczy mnie w nim razi ale też wiele podoba - choćby zachowany, stary typ ryneczku z wszelkim 'badziewiem", które tak kochały moje dzieci gdy były małe - teraz na pamiątkę tych starych czasów przywiozłam im piłeczki na gumce (takie jak kiedyś, z trocinami w środku), z obwarzankami - teraz to niestety wielka pomyłka - te obwarzanki już w ogóle nie przypominają tych starych.
Czuję się tu dobrze a mąż nabiera sił psychicznych - on inaczej ode mnie odbiera Licheń. Dla mnie to wypoczynek, wyjście z domu, poznanie czegoś. Troszkę jakby obok była modlitwa .
 Cieszę się, że dałam się namówić na wyjazd - było przyjemnie, ciepło, nie było tłumów, my we dwoje. Super. A przede wszystkim to ja czułam się dobrze całą drogę, nie zmęczyłam się, wszystko bez pośpiechu
 i na spokojnie. Przydał mi się ten wyjazd.








25.04.2014
Byłam nad morzem - zaskoczyła mnie mgła, nie trafiłam jeszcze na takie zjawisko, dlatego było to dla mnie szalenie ciekawe. Co dziwne nie było w ogóle wiaterku, cieplutko, ludzi nie widać przez tę mgłę - bardzo mi się podobało!






21.05.2014

Laba. Rozleniwiłam się na maksa. Pół dnia spędziłam na hamaku pod starą jabłonką. To taka przyjemność bujać się lekko, słuchać piania kogutów, brzęczenia pszczół, śpiewu ptaków a także radia sąsiadów. No wstawać mi się nie chciało. Uwielbiam takie lenistwo w ciepłe dni w ogrodzie, przy kawie, książce i lodach. Tylko bujać nie ma mnie kto...









17.05.2014
Polska jest piękna - wiem o tym od dawna.Nie raz miałam okazję się o tym przekonać.Wraz z mężem uwielbiamy wypady w Polskę , w miejsca niezwykłe, ciekawe turystycznie, te popularne i te oddalone od głównych ścieżek.Wypady w Polskę najpierw z dziećmi, potem sami - zaowocowały tysiącami zdjęć, map i przewodników.To co widzieliśmy zostało  w nas na zawsze a dzieciom zaszczepiliśmy pasję zwiedzania, poznawania Polski i świata. Zresztą zawsze uważaliśmy, że najpierw trzeba poznać swój kraj by móc ruszać dalej poznawać obce kraje.
 Za każdym razem odkrywaliśmy coś nowego ale jeszcze tyle do zobaczenia. Gdy patrzę na tak pięknie uchwycone panoramy gór czy szlaków mam ochotę się pakować i ruszać w drogę.

Widok z Łapszanki
foto: Marcin Kęsek Fotografia
     
Szlak Orlich Gniazd - Olsztyn k. Częstochowy                                









https://www.facebook.com/NajpiekniejszeMiejscaWPolsce?fref=ts




13.05.2014
Lubię spacerować.
Spacer to dla mnie przyjemność i relaks ale też forma rehabilitacji - wzmacniam mięśnie nóg szybko spacerując, głęboko oddycham - taka terapia ruchowo-oddechowa. Ale tez terapia psychiczna bo przy spacerze odpoczywam. Nie myślę wtedy o chorobie, o problemach. Skupiam się na świecie zewnętrznym, przyrodzie, naturze. Wchłaniam kolory, zapachy, piękno przyrody. Cieszę się, odprężam. Lubię spacerować sama. Lubię samotność, nie jest mi z tym źle. Idę i obserwuję. Lubię przysiąść na pieńku czy kamieniu i patrzeć jak piękny jest świat.
Żałuję tylko, że nie mogę spacerować daleko i długo. Choroba nie pozwala na to.Tym bardziej spacerować sama - boję się trochę, że mogę się źle poczuć (przecież nigdy nie wiem kiedy to przyjdzie). Dlatego moje spacery teraz ograniczają się do pobliskiego lasu, do parku. Teraz chodzę bardziej w miejsca publiczne co nie bardzo mi się podoba. To właśnie ograniczenie z powodu choroby.
Dzisiaj wybrałam się do lasu, specjalnie po konwalie. Uwielbiam je, kocham ten zapach. Szkoda tylko, że są tak zdeptane przez ludzi - ciężko znaleźć już miejsca nietknięte...








26.04.2014
Co powiecie o relaksowaniu się na hamaku w ogrodzie? Na odpoczynek pod rozłożystą, poniemiecką jabłonią? Gdy jest piękna pogoda, przepięknie pachnie rozkwitający bez (uwielbiam bez, mogę go mieć w każdym miejscu w ogrodzie), zieleń trawy przetykają delikatne, niebieskie kwiatuszki niezapominajek? Gdy widzicie jak choinki, które w zeszłym roku były takie maciutkie - teraz zaczynają nabierać kształtów? Gdy wiecie, że jeszcze w zeszłym roku o tej porze - był to zapuszczony, od lat zaniedbany , zachwaszczony gąszcz? (mąż się ogromnie napracował, by nadać mu obecny stan). Wszystko to cieszy oko, cieszy zmysły, daje odpoczynek i radość. To wszystko mam w swoim ogrodzie, który dopiero powstaje, nabiera kształtów, rozwija się. To dzięki chorobie mam dom i duży ogród - to choroba i wiedza, że mogę kiedyś mieć problem z chodzeniem (nie daj Bóg), żebym miała gdzie spacerować, odpoczywać, dochodzić do siebie po atakach zmęczenia przyspieszyła decyzję o sprzedaży mieszkania w bloku i kupna małego, starego, do dużego remontu domku. Kocham swój dom, swój ogród i relaks na hamaku w piękne, słoneczne, ciepłe dni. Dzisiaj zrobiłam kilka zdjęć - może nie ma się czym jeszcze chwalić ale cieszy mnie to co mam.





20.03.2014
Kocham czytać. Książki to moje życie. Świat bez książek nie istnieje. Czytam od zawsze, od małego, w ilościach hurtowych.Był okres, że czytałam wszystko co mi wpadnie w ręce, zarywałam noce, czytałam z latarką pod kołdrą. Aż nauczyłam się wybierać to co dobre, co lubię.Pasją czytania zaraziłam się od mojego kochanego taty, który nic mi nie narzucał ale delikatnie podtykał. Gdy dorosłam mogliśmy godzinami dyskutować o przeczytanych książkach, kłócić się, wymieniać uwagami. Oczywiście z czasem zaczęłam czytać inne książki niż on, był okres bajek, romansów, przygód, Indian, horrorów. Ale to dzięki niemu przeczytałam chyba wszystko co napisał J.I.Kraszewski, Sienkiewicz, Prus, Orzeszkowa, Reymont i wielu, wielu innych.Wychowana na literaturze polskiej, historycznej, tej krzepiącej ducha, ku pokrzepieniu serc, przez tradycję i obyczaj zaszczepiono mi hasło "Bóg, Honor, Ojczyzna", tak dzisiaj mało używane, wydaje się tak staroświeckie. Czasem sama się zastanawiam czy jeszcze w nie wierzę bo chciałabym, bo czuję jakiś żal, że nie do końca się teraz z tym utożsamiam.
Czytam autobiografie, dzienniki, pamiętniki gdyż jestem ciekawa życia codziennego ludzi z innych epok, powieści historyczne, obyczajowe aż po Stephena Kinga. Rozpiętość zainteresowań jest duża.
Książka pomaga na wszystko - na smutek, na radość, ból, samotność, wycisza, uspokaja, przenosi w inny świat, pozwala się wyzwolić, poznać świat i ludzi. Ale też można przy niej popłakać, pośmiać się czy bać. To świat, który kocham, przy którym odpoczywam, relaksuję się. To nałóg, uzależnienie. Nie zawsze wszyscy w domu to rozumieli, czasem trzeba było walczyć, bronić swoich upodobań - bo gdy czytałam potrafiłam zapomnieć o bożym świecie. Ale się oswoili, teraz jest dla nich dziwne, że nie widzą mnie tak często z książką. Teraz muszą mi ją zabierać bo szybko się męczę czytaniem, opada powieka, ledwo na oczy widzę, nie mam też siły trzymać jej w dłoniach - ale czytam, męczę się, nie odpuszczam. Lecz boli mnie, że  czytam tak mało mając tak dużo czasu. W tym wypadku choroba mnie ogranicza.

                                  





15.02.2014
A najbardziej lubię góry...Wiecie co najbardziej boli mnie w tej dziwnej chorobie(oprócz rzecz jasna zepsutego zdrowia fizycznego i w jakimś stopniu psychicznego)?Choroba odebrała mi zdrowie, ograniczyła mnie ruchowo, wpłynęła na sprawność ruchową ale też ogromne spustoszenie zrobiła w sferze duchowej, psychicznej, moich upodobaniach czy zamiłowaniach. Przynajmniej tak było na początku choroby, stanu w jaki wpadłam bezpośrednio po zdiagnozowaniu choroby, depresji.Teraz z tego wychodzę i znowu staram się by mój świat nie ograniczał się do dwóch ścian. Z miastenią przyszły zmiany w życiu, przewartościowania, ograniczenia.
Ale jak to mówią nie samym chlebem człowiek żyje- kocham czytać ale przede wszystkim: na drugim miejscu po książkach lubię spontaniczne czy też zaplanowane we wszystkich szczegółach wycieczki po Polsce, wypady za miasto, wyjazdy za granicę.Strasznie mi tego teraz brakuje. Boleję nad tym, że nie wszystkie ograniczenia wynikają bezpośrednio ze stanu zdrowia ale są ściśle powiązane z chorobą - otóż wynikają z niby prozaicznej przyczyny- braku środków finansowych na tego typu wycieczki.Stan zdrowia nie pozwolił mi na kontynuowanie pracy, musiałam przejść na rentę, na razie roczną- są to naprawdę małe pieniądze.Mąż również przebywa na niewielkiej rencie.Także środki mamy ograniczone i po prostu nie możemy pozwolić już sobie na takie "ekstrawagancje". Ale co zwiedziliśmy, zobaczyliśmy, poznaliśmy jest nasze. Jest wiele zdjęć, pamiątek, map, folderów, przewodników. Jest co wspominać i jest gdzie wracać-mam ochotę gdzieś wyskoczyć. Zresztą mi nigdy nie trzeba było dużo mówić, wystarczyło tylko hasło-jedziemy? I już planowałam trasę, organizowałam wolne, robiłam zakupy. A najbardziej lubię góry...
     
                                                                       
Widok z Czarnej Góry 2011 r                                        Okolice Śnieżnika 2011 r                                                              

1 komentarz:

Trądzik posterydowy

        Budząc się rano czułam, że z moją twarzą jest coś nie tak. Jakby coś rozpierało ją od środka. Naciągnięta skóra, swędząca i piecząca...