środa, 26 listopada 2014

Poryczałam się.

       Poryczałam się. Nikogo nie ma w domu, nie mam komu teraz tego powiedzieć, komu się wyżalić a mnie aż dusi. Bo wiecie co się przed chwilą dowiedziałam? Zadzwoniła do mnie pani pulmonolog. Na przyszły tydzień mam zaklepane miejsce w szpitalu - Specjalistycznym Zespole Gruźlicy i Chorób Płuc!
       Jestem po prostu w szoku!!! Wiadomość zbyt niespodziewana, jak to się mówi "spadła jak grom z jasnego nieba". Dopiero co wszystko spokojnie, "spotkamy się na przyszły rok" a dzisiaj słyszę, że mam być w szpitalu i czy wyrażam zgodę ?! Niesamowicie zaskoczona powiedziałam, że tak, wyrażam zgodę. Ona się pyta - czy już zrobiłam zdjęcie RTG boczne lewej klatki piersiowej - nie, nie zrobiłam i dzisiaj już nie zdążę go zrobić ale na jutro mogę! (Kurczę, przecież miałam się nie spieszyć!). No to proszę szybko zrobić i przyjść do niej do poradni po skierowanie do szpitala. Zgłupiałam, ja nie wiem czy do mnie wszystko dotarło! W końcu pytam się po co ten szpital i to tak nagle - a pani doktor mówi, że po wnikliwej analizie zdjęcia RTG stwierdziła, że musi mnie położyć na parę dni do szpitala i porobić dokładne wyniki by móc postawić odpowiednią diagnozę - czyli mają mi zrobić tomografię płuc z kontrastem, dokładną spirometrię, bronchostopię ( muszą pobrać wycinek), badania krwi itp...W szpitalu mam się pojawić w przyszłą środę.
Jestem kompletnie zaskoczona. Nie spodziewałam się niczego złego,a już absolutnie nic z tej strony, toteż po rozłączeniu się z panią doktor usiadłam i łzy same zaczęły mi lecieć. No poryczałam się, a tu w domu jeszcze pusto, nie ma komu o tym powiedzieć - pocieszenia szukałam! Po prostu zbyt nieoczekiwana wiadomość, emocje wzięły górę, to i taka nastąpiła reakcja. A tak się cieszyłam, że już mi lepiej, że się dobrze czuję, wszystko idzie ku lepszemu a tu masz! Jak nie urok to...
       Od razu tez pomyślałam o miastenii, o stresie związanym z pobytem w szpitalu, strachem przed badaniami, niepewnością i wpływie tego stresu na miastenię - u mnie odgrywa to bardzo dużą rolę, najmniejsze zdenerwowanie i jestem chora. Boję się tej bronchostopii, na pewno będę chciała ze znieczuleniem miejscowym. Boję się, że w szpitalu z tego wszystkiego przypomni się miastenia i ten kilkudniowy pobyt może się przedłużyć. Nie wiem, na razie jestem zbyt zaskoczona tym wszystkim by trzeźwo myśleć. Tak naprawdę powinnam być chyba zadowolona, że pani doktor tak poważnie do tego podeszła, załatwiła mi to miejsce w szpitalu (przecież wiadomo, że wszędzie ciężko się dostać), będę miała zrobione dokładne, specjalistyczne badania (bez czekania w kolejkach), szybko postawioną diagnozę, będzie większa szansa na wyzdrowienie (gdyby ewentualnie coś przykrego wykryto) czy wdrożenie jakiegoś leczenia. Doceniam to. Ale przyszło to do mnie tak nagle, tak znienacka...
       Wiecie, chyba przestanę chodzić do lekarzy - bo gdzie pójdę to coś znajdą - planowałam jeszcze iść do psychiatry ale nie pójdę bo jeszcze dowiem się że jestem wariatką (nikogo nie obrażając) albo jestem w głębokiej depresji ( w tym akurat coś jest). Nie chcę już nic więcej wiedzieć.
       Nie myślcie, że jestem jakaś rozhisteryzowana stara baba, zachwiana emocjonalnie - myślę, że moja reakcja jest prawidłowa jak na pierwszy moment. Później, jak się uspokoję, zacznę normalnie myśleć, pewnie będę jej jeszcze dziękować za tak szybką decyzję. Ale teraz...Teraz myślę, co za diabeł mnie podkusił, by w ogóle iść do tego lekarza.
Ps.odebrałam wyniki kontrolne krwi - mam bardzo niskie Limfocyty a bardzo wysokie Neutrofile - pewnie to efekt brania Imuranu i Encortonu, nie?
Aha, dla przypomnienia: nie miałam grasicy i pobyt w tym szpitalu nie wiąże się z tym.

2 komentarze:

  1. Tez jestem w szoku...i to zainteresowanie ... Piszesz ze szkoda ze poszłaś do lekarza...chyba lepiej wcześniej coś wykryć niż za późno...
    Będziesz pod dobra opieką...często [sama dobrze wiesz] ze trwa miesiącami
    nim do przodu pójdzie diagnostyka
    Masz z głowy nerwy i czekanie na terminy...kto wie jak odlegle
    tylko się cieszyć ze tak szybko i sprawnie
    Nie martw się na zapas...drugie zdjęcie powinno dać więcej obrazu na to wszystko
    Nie poddawaj się trzymam kciuki oby to było dmuchanie na zimne pani doktor
    pozdrawiam
    ania


    OdpowiedzUsuń
  2. tak to juz z nami chorymi jest jeden lekarz za chwile następny i tak biegamy po przychodniach a wiem co mowie bo mam miastenie i RZS lubie tu zaglądac i czytać pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Trądzik posterydowy

        Budząc się rano czułam, że z moją twarzą jest coś nie tak. Jakby coś rozpierało ją od środka. Naciągnięta skóra, swędząca i piecząca...