wtorek, 30 czerwca 2015

Prywatnie. Inne podejście do choroby.

Znalezione obrazy dla zapytania zdrowia za pieniądze nie kupisz       Nowe doświadczenie, nowy lekarz, inne podejście do pacjenta jak i choroby, nowa wiedza dla mnie. Tym razem byłam prywatnie, z polecenia, w Centrum Medycznym. Tym razem nie zostałam zbyta słowami: " w Pani przypadku nie możemy nic zrobić". Opowiedziałam swoją krótką historię choroby, pokazałam dokumentację medyczną, opisałam występujące u mnie objawy miastenii.
       Jak wiadomo, miastenia jest jedną z chorób autoimmunologicznych. Ponieważ jakąś podstawową wiedzę na temat chorób autoimmunologicznych mam, zaoszczędzono mi wykładu na ten temat ale właśnie od tego zagadnienia lekarz rozpoczął rozmowę ze mną. Podszedł do miastenii jakby z innej strony. Jak powiedział "każda choroba z czegoś się bierze, musimy znaleźć najpierw jej przyczynę by móc zacząć ją odpowiednio leczyć". Jak dla mnie było to nowatorskie podejście, ponieważ jak na razie żaden z lekarzy nie zainteresował się kwestią przyczyny powstania choroby. Mówią, że miastenia jest chorobą stresu i to ma wystarczyć. Za każdym moim pobytem w szpitalu pytają się czy się czymś nie zdenerwowałam. Leczą, próbują pomóc i dziękuję im za to ale na pewno nie interesuje ich sfera psychiczna - to sprawa dla innego lekarza.
       Zainteresował mnie ten lekarz. Spodobało mi się to inne podejście do choroby, chęć szukania jej przyczyny. Ale też za chwilę usłyszałam - "jak wiadomo, każda choroba bierze się z jelit, z nieprawidłowego ich funkcjonowania..." I zwątpiłam...Pomyślałam - to o tym chce mówić, o leczeniu choroby odpowiednią dietą, o ogólnym zatruciu organizmu, o probiotykach. Czytałam o tym, co nieco wiedziałam na ten temat, słyszałam. Czyli ogólnie o wzmocnieniu układu odpornościowego, którego my chorzy na tego typu choroby, praktycznie nie mamy. To znaczy, że jest lekarzem holistycznym nie konwencjonalnym. Celem leczenia holistycznego w pierwszej kolejności jest poprawienie działania samego układu odpornościowego a podstawą jest przekonanie,
że układ immunologiczny jest przeciążony toksynami oraz niedoborami żywieniowymi. Następnie to przytłoczenie powoduje dysfunkcje systemu odpornościowego. Należy więc skorygować niedobory żywieniowe, czyli zlikwidować infekcję wywołaną pasożytami, bakteriami, wirusami i grzybami.
       Zwątpiłam bo: jestem głupia? zamknięta na inne metody leczenia? wierząca w lekarzy i póki co dająca się truć chemią? chyba mało chora skoro nie przemawia do mnie inna metoda leczenia? Jeżeli tak to po co pojechałam, czemu szukam innego lekarza, innych leków? Sama łapię się na tym, że coś tu jest bardzo niespójne. Albo chcę albo się boję i daję sobie spokój. Albo przystąpić do nowej terapii, która przecież mi nie zaszkodzi (najwyżej uszczupli kieszeń), albo trwać w ciągłej niepewności, marudzić o złym samopoczuciu nic w tym kierunku nie robiąc. Skoro mi z tym źle to należy sobie jakoś pomóc, prawda? Zawsze mam jakiś wybór.
       A więc słucham, najpierw z grzeczności, potem z zainteresowaniem. Chyba dlatego, że oprócz mowy o wzmocnieniu układu odpornościowego poprzez uzupełnianie niedoborów żywieniowych, jest mowa o dalszej diagnostyce. O konieczności przeprowadzenia dodatkowych badań, o których nie słyszałam, których nie proponował żaden lekarz, a które to jak się okazuje są niezbędne w diagnostyce chorób autoimmunologicznych. A więc: 25 OH D3 (wykrywanie niedoboru wit.D), D3, B12, CD 57(na boreliozę), ANA (przeciwciała przeciwjądrowe). Niezbędna jest również konsultacja z dietetykiem i lekarzem reumatologiem specjalizującym się w leczeniu chorób z autoagresji. Do tego codzienna porcja zaleconego probiotyku. Jak na razie tyle zaleceń albo aż tak tyle - jak na pierwszą wizytę trwającą pół godziny. Jak stwierdził lekarz - najpierw diagnostyka, konsultacje z innymi lekarzami a potem przystąpimy do leczenia.
       Zostałam wpisana na listę pacjentów Centrum. Zapisana na konsultację do dietetyka. Kupiłam probiotyki. Dostałam listę badań do zrobienia z wyceną - niestety prywatnie - wyszło 380 zł. Niedługo czeka mnie konsultacja z dietetykiem, zdaje się, że zaproponuje mi dietę synergiczną.
       I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie pieniądze. Niestety leczenie prywatne kosztuje, do tego dochodzi kwestia paliwa. Czyli za jednym razem wydatek 200 zł. Jednak ci co mieszkają na miejscu, tam gdzie jest dobra klinika czy centra medyczne mają łatwiej, lepiej, bo odchodzi im z kosztów paliwo, dojazd, szybki kontakt z lekarzem w razie potrzeby. Obojętnie czy jest to leczenie na fundusz czy leczenie prywatne. Tak mi się wydaje.
       W moim przypadku wszystko opiera się na pieniądzu - nie masz, nie leczysz się. Jak u wielu ludzi zresztą. Teraz muszę powoli, w miarę możliwości odkładać. Zresztą dzieci już powiedziały, żebym nie odpuszczała, one mi pomogą. Nie mam zamiaru rezygnować z tego lekarza. Podoba mi się jego podejście do choroby. Jestem ciekawa tego leczenia dietą - jest sporo artykułów na temat diet stosowanych w chorobach autoimmunologicznych, o tym jak wspomagają leczenie, ile znaczą. Ciekawa też probiotyków, o których przedtem nic nie wiedziałam, nie interesowałam się tematem, nie znałam ich znaczenia. Zresztą o wielu rzeczach jeszcze nie wiem, uczę się, słucham bardziej doświadczonych chorych - ich porad, dobrych rad, zaleceń.
       Czy ktoś z Was zetknął się z leczeniem miastenii Naltreksonem - terapia naltreksonem w niskiej dawce (LDN)?

.

5 komentarzy:

  1. Alice. Naltreksonem leczy się osoby uzależnione. Chyba chodziło ci raczej o LDN( low-dose naltrexone) czyli niskie dawki naltreksonu. Bo to całkiem inna bajka. Od 28 marca 2014 roku moja miastenia jest leczona LDN. Z początku brałam równolegle z metatroksatem, ale po dwóch miesiącach brałam tylko LDN. I jest bardzo dobrze. Z miesiąca na miesiąc jest lepiej. I to nieprawda , że mięśnie się nie regenerują....po sobie widzę ,że regenerują się. Trwa to długo i nie jest to może regeneracja na 100%, ale jestem coraz silniejsza. Najgorzej jest z oczami. Choroba zaczęła się od nich i zmiany w mięśniach oczu są tak duże ,że nie wiem czy kiedykolwiek wrócą do jakiejkolwiek normy, tym bardziej że mięśnie oczu to najbardziej leniwe mięśnie z wszystkich. Ale ogólnie jest zdecydowanie lepiej niż wtedy gdy byłam "leczona" sterydami, chemią czy mestinonem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za poprawienie mnie. Tak, chodziło mi o niskie dawki naltreksonu (LDN). Już poprawiłam, dziękuję i serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  2. Witam.
    Rowniez choruje na miastenie, a leczenie sterydami i Imuranem nie przynosi efektow, dlatego zainteresowal mnie temat leczenia naltreksonem. Moglabym prosic o jakis namiar do lekarza, ktory stosuje te metode?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sprawie namiarów na lekarza proszę napisać do mnie na adres: alice-65@o2.pl
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Ja stosuję LDN w miastenii kończyn dolnych spowodowanej przewlekłą boreliozą. Efekt był niemal natychmiastowy, po drugiej, wprowadzającej dawce, praktycznie odpuściły wszystkie dolegliwości.

    OdpowiedzUsuń

Trądzik posterydowy

        Budząc się rano czułam, że z moją twarzą jest coś nie tak. Jakby coś rozpierało ją od środka. Naciągnięta skóra, swędząca i piecząca...