poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Życie nie jest łatwe a miastenia to walka.

                             

Choroba nigdy nie pyta nas o zgodę, pojawia się nagle w najbardziej nieoczekiwanym momencie naszego życia. Zawsze jest intruzem, przyczyną cierpienia, strachu i łez. Nie jest łatwo żyć gdy znana nam jest już diagnoza. Popadamy w depresję, wycofujemy się z życia (współczesna medycyna pomimo ogromnego rozwoju i postępu nie usuwa przyczyn miastenii a jedynie łagodzi jej objawy).
Choroba nie powinna nas jednak rzucać na kolana i degradować w naszych własnych oczach oraz w oczach innych. Powinna zmusić nas do konkretnego działania i służyć przebudowie naszego dotychczasowego życia oraz gruntownej zmianie naszego podejścia do niego oraz podejścia do samego siebie. W sytuacji gdy choroba daje o sobie znać znajdźmy chwilkę dla siebie i zastanówmy się dlaczego zachorowaliśmy i dlaczego właśnie my? Niestety, ja nie znam jeszcze odpowiedzi. Zresztą czy warto, czy chcę znać odpowiedź?  Zastanawiam się czasem ile złego musiało się wydarzyć w moim życiu i w jakim stopniu wykreowałam sama tą chorobę. Przecież to choroba stresu, tak mi mówią neurolodzy. Lecz czy moje ciało nie wysyłało mi nigdy jakichkolwiek alarmujących sygnałów? Wysyłało!.. Pierwsze zwiastuny choroby trudno zdiagnozować, ponieważ zmiany w organizmie nie są jeszcze tak bardzo widoczne. Czy zlekceważyłam to? Nie wiem i nie będę o tym myśleć. Ważniejsza była praca, studia, dom i dzieci. Przecież ja zawsze będę zdrowa! Nie mam czasu chorować!
Lecz, niestety stało się. Jestem chora na miastenię. I nic już nie jest takie samo, nic nie jest łatwo. Wszystko mnie męczy a stres dobija.
Czy choroba  musi nami rządzić? Czy nie czas stanąć do walki? Tylko czy nie będzie to walka z wiatrakami?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Trądzik posterydowy

        Budząc się rano czułam, że z moją twarzą jest coś nie tak. Jakby coś rozpierało ją od środka. Naciągnięta skóra, swędząca i piecząca...